sposob na szorstkie piety
- Wyjdźcie obie, słyszycie? - Zawahał się przez chwilę, po czym szybko wyminął płonącą sofę - płomyki lizały już dywanik, ile to jeszcze potrwa?! - Łapy przy sobie! - wrzasnęła Imogen, kiedy znalazł się na balkonie. - Bo skoczę! - Ty popieprzona idiotko! - krzyknęła Flic zza jego pleców. - Skoczę! - Imogen w białej koszulce z Astrid i w skarpetkach kuliła się w kącie wąskiego balkonu. Z jej ust wydobywał się obłoczek pary. - Nie żartuję, Flic, naprawdę tego chcę! - Nie, wcale nie chcesz - powiedział Matthew. - To ostatnia rzecz, której... - Nie waż się mówić mi, czego chcę, a czego nie! - szlochała Imogen. - On ma rację. - Flic przepchnęła się do przodu i tym razem Matthew jej nie powstrzymywał. - Przynajmniej raz, kurna, ma rację, ty głupia krowo! - Oczywiście, że ma - wtórowała jej Zuzanna. - Proszę, Imo, posłuchaj! - Ale ja już dłużej nie wytrzymam! - Łzy płynęły po jej twarzy. - Powinnaś pozwolić mi z tym skończyć, Flic. Powinnaś pozwolić mi wszystko wyznać! 349 - W porządku, Imo, teraz już będzie dobrze. - Flic wyciągnęła rękę do siostry. - Nie dotykaj mnie! - Imogen chwyciła się poręczy i wysunęła nogę, żeby nie dopuścić jej bliżej. - Wcale nie będzie dobrze, już nigdy! - Ogień się zbliża! - krzyknęła Zuzanna, widząc, że gnane podmuchem płomienie pełzną już po tapecie. - Zuzanno, chodź do nas! - Matthew nagle przestraszył się o nią. - Tu jest bezpieczniej. - Nie odpowiedziała, ale dym gęstniał i Matthew prawie jej nie widział. - Chodź tu, Zuzanno! - Nie chciał zostawiać dziewczyn. - Przebiegnij, nie patrząc, wyjdź! - Chyba już nie da rady - odezwała się Flic. - Za dużo dymu. Myśli kłębiły mu się w głowie. Z daleka dobiegał jęk syren, na dole szczekał Kahli. - Matthew, Zuzanna nie daje rady! - Flic popychała go do środka. - Musisz ją wyprowadzić! Miała rację. Płomienie pełzły coraz bliżej, widział, że nie ma wyboru... Cofnął się do pokoju - było tam jeszcze goręcej niż przedtem, a kiedy wyciągnął rękę do Zuzanny, ta osuwała się właśnie na ziemię. Starał się nie oddychać, wiedział, że jeszcze trochę dymu w płucach, a żadne z nich się nie wydostanie, więc tylko złapał ją i pociągnął w stronę balkonu. I wtedy Flic zatrzasnęła drzwi. - Co ty wyprawiasz?! - Dym zatykał mu usta i nos, wypełniał gardło, drażnił oczy. - Co ty, do diabła, wyprawiasz?! Flic patrzyła na niego przez szybę z nieprzeniknionym wyrazem w oczach, zaciskając dłonie na z pewnością rozpalonej klamce. - Flic, na miłość boską! - krzyknęła Zuzanna, kaszląc. Trzymał ją blisko siebie, a wolną ręką walił w szybę, ale szkło także było gorące nie do wytrzymania. Wiedział, że słabnie. - Flic, otwieraj! - Flic, co robisz? - Imogen cofnęła się od krawędzi balkonu.