pozwolić na przeoczenie żadnego szczegółu, żadnej informacji
mogącej pomóc odnaleźć dziecko - jej własne, i jakiekolwiek inne. Chciała sprawiedliwości. Chciała zemsty an43 193 -14- Susanna była tak zmęczona, że gdy wjechała do garażu, nie chciało jej się wychodzić z samochodu. Otworzyła drzwi auta i siedziała w ciszy, z zamkniętymi oczami, próbując zebrać siły. To była bardzo długa noc, a teraz Susanna miała przed sobą dwie godziny snu, pobudkę i wyjazd do szpitala. Potem czekała ją jeszcze praca we własnym gabinecie, umówione pacjentki. Potem wieczorny obchód w szpitalu, powrót do domu i - być może - dopiero wtedy porządnie się wyśpi. Kawa mogła utrzymać ją na nogach, ale nie usuwała uczucia dojmującego zmęczenia. Zastanawiała się, jak udał się wspólny wieczór True i Milli. Znała przyjaciółkę wystarczająco dobrze, by domyślić się, że ta przejrzała ich podstęp i wcale jej się to nie spodobało. True myślał, że zdoła zakręcić się wokół Milli, ale nie znał jej tak jak Susanna. Milla należała do kobiet, które zdecydowanie wolą spódnice od spodni, lubią gotować, urządzać wnętrza i pracować z dziećmi. Kiedyś chciała nawet zostać nauczycielką, ale Susannie wydawało się, że to tylko pochodna jej wielkiego sentymentu do dzieci. Paznokcie Milli były zawsze zadbane, jakby dopiero co robiła sobie manikiur. Susanna znała ją jedenaście lat i nie przypominała sobie, by nawet paznokcie u stóp przyjaciółki choć raz nie błyszczały i nie były starannie opiłowane. Nawet kiedy Milla rodziła, miała paznokcie u stóp pomalowane delikatnym różowym lakierem. Musiał to zrobić David; nie było szans, by kobieta w dziewiątym miesiącu an43 194 ciąży mogła aż tak się schylić. Zresztą David zrobił to z pewnością bez wahania; był absolutnie zadurzony w swojej Milli. Ale ludzie z wioski, którzy byli świadkami porwania, mówili, że Milla walczyła o dziecko jak lwica. I choć niemal cudem uszła śmierci spod kosy, to tuż po odzyskaniu przytomności myślała już tylko o jednym, miała w życiu jeden cel: odnalezienie syna. Zmieniła się, celowo. Stała się innym, twardszym człowiekiem. Bywała w miejscach, które omijali szerokim łukiem uzbrojeni mężczyźni. Rozmawiała z bandytami, narkomanami, złodziejami i mordercami. Co ciekawe, choć żaden z nich nie udzielił jej pożytecznych informacji, to również żaden z nich jej nie skrzywdził. Może gdzieś głęboko w ich prymitywnej podświadomości kołatała się myśl: chciałbym, żeby moja matka tak mnie szukała, może chcieli, by ich matka była choć trochę taka jak Milla. Pewne znaczenie miało także to, że była młoda i atrakcyjna, a jej piękne brązowe oczy kusiły niejednego. Siwe pasmo we włosach przyciągało spojrzenia, a także nie pozwalało zapomnieć o koszmarze, który przeszła ta kobieta. Była już wszędzie: w telewizji, na okładkach magazynów, w biurze prezydenta Meksyku, u Federalnych, u Straży Granicznej, rozmawiała z każdym, kto mógł pomóc. Stała się prawie narodowym symbolem, personifikacją stereotypowego obrazu zrozpaczonej matki o twarzy napiętnowanej cierpieniem - ale i