Cissy wstawała, ¿eby pójsc do szkoły.
- W biurku znalazłam kilka rzeczy. Rewolwer zabrałam i schowałam pod materacem. W notesie Aleksa był adres i numer telefonu Kylie Paris. To te¿ zabrałam. No i wypis ze szpitala, zgodnie z którym Marla Cahill, przeszła sterylizacje. Pełna sterylizacje - dodała. Kawa rozjasniła jej w głowie. — Trzy lata temu. Nick patrzył na nia w osłupieniu. - Wiec albo nie jestes Marla, albo to nie jest twoje dziecko. - James jest moim dzieckiem - powiedziała bez wahania. Tak, tego jednego była absolutnie pewna, wiedziała, ¿e urodziła to dziecko. Wypiła łyk letniej kawy. - W jakis sposób doktor Robertson jest w to wszystko zamieszany. Nie chciał, ¿ebym zobaczyła szpitalne dokumenty Marli Cahill, mimo ¿e ta operacja została wykonana w prywatnej klinice w Los Angeles, nie w szpitalu Bayview. Ale najwyrazniej w kartach Marli cos na ten temat odnotowano, bo Robertson nie pozwolił mi nawet rzucic okiem na te papiery. - Wezmiemy adres Kylie Paris i pojedziemy tam - powiedział Nick, pocierajac pokryta krótkim zarostem brode. Marli nagle przypomniało sie, jak zaledwie pół godziny temu pocierał swoja szorstka twarza o jej ciało. - A co z rewolwerem? - Zadr¿ała na mysl o tym zimnym kawałku metalu. 416 - Na razie trzymaj go w ukryciu. Z dala od Aleksa. Pokojówka go nie znajdzie? - Nie sadze, nawet gdyby zmieniała posciel. - Dobrze. - Ruszył do holu. - Nie pojade bez dziecka, Nick. Nie moge ryzykowac, ¿e Alex po powrocie spróbuje porwac swojego własnego syna. - Z własnego domu? - Owszem - Marla była stanowcza. Nieugieta. Przede wszystkim musi chronic swoje dziecko. - Musimy te¿ dopilnowac, ¿eby Cissy nikt nie mógł zagrozic. - Na przykład Alex? - Lub ktokolwiek inny. - Robiło jej sie słabo na mysl o człowieku, który ponoc był jej me¿em. Nick zda¿ył jej opowiedziec ju¿ o problemach finansowych Cahill Limited, o ksia¿ce, która zamierzała napisac Pam Delacroix, i o romansie Aleksa z Julie Delacroix Johnson. Marla wiedziała ju¿, ¿e Donald Favier wział wine na siebie, a Alex wszystkim, którzy znali prawde, zapłacił za to, by trzymali jezyk za zebami. Mo¿liwe, ¿e to on stał te¿ za smiercia Charlesa Biggsa i zamachami na jej ¿ycie. Miała powa¿ne powody, ¿eby sie bac. O siebie. O syna. O Nicka. - Nie widziałes nigdy nienawisci na jego twarzy. Nie wiesz, jak potrafi grozic. - Wiec zabierzmy Jamesa ze soba- zgodził sie Nick. - Zaczekajmy, a¿ Cissy pójdzie do szkoły - dodała Marla. - Mysle, ¿e tam bedzie bezpieczna. Mam wra¿enie, ¿e ona jest poza tym wszystkim. Cokolwiek sie tu dzieje, ma to zwiazek z Jamesem. I ze mna. Nick spojrzał jej w oczy.