pomyślała, umieszczając mięso w marynacie, po czym włożyła
je z powrotem do lodówki. Pokroiła warzywa. Cały czas czuła jego obecność. Jakby stała blisko ognia. - Gapisz się na mnie - stwierdziła bezceremonialnie. - Skąd wiesz? Czyżby go widziała, tylko nie chce się do tego przyznać? -Czuję to. -I co to za uczucie? - zapytał. Laura zamarła. Te proste, choć wymruczane cicho słowa, były poruszające. Serce Laury zaczęło łomotać jak oszalałe. -Coś w rodzaju inwazji. - Wrzuciła warzywa do miski. -Nie jest to miłe. - Zalała warzywa zimną wodą, po czym wstawiła je do lodówki. -Jesteś zabójczo piękna, Lauro. Jaki mężczyzna byłby w stanie oderwać od ciebie wzrok? Na pewno to wiesz. -Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że dla wielu ludzi ważny jest wygląd - wyszeptała w chwili, gdy zadzwonił timer. -Ja też - powiedział z goryczą. -No to coś nas łączy. Wyjęła ostatnią blachę z piekarnika, odstawiła ją na piecyk i odwróciła się. Zniknął. Jakby w twarz dmuchnął jej zimny wiatr. Zniknął. - Ale ja też tego nie lubię, panie Blackthorne! - zawołała za nim. Cisza. Richard Blackthorne robi, co chce. Guzik go obchodzi reszta świata. Richard zszedł schodami kuchennymi, żeby odnieść do kuchni naczynia po kolacji. Umył je i postawił na suszarce. Wychodząc, wziął ciastko z talerza stojącego na środku stołu. Żując je, przeszedł przez jadalnię, zmierzając do biblioteki, gdy nagle zmarszczył brwi, czując powiew balsamicznego powietrza. Wszedł do salonu i stanął jak wryty. Laura była na tarasie. Oszklone drzwi stały otworem, wpuszczając do środka bryzę. Ręce oparła na barierce. Zielony szlafrok wybrzuszał się za nią niczym rycerski sztandar. Patrzyła w niebo, na którym nie było dzisiaj księżyca. Na dole morze rozbijało się o brzeg. Jedynym źródłem światła były reflektory umieszczone z boku domu. Richard mógłby przysiąc, że patrzy na anioła. Wiatr rozwiewał jej kasztanowe włosy, unosił je do góry razem z firankami wiszącymi w oszklonych drzwiach. - Czy to nie fantastyczne? - zapytała. Zesztywniał. Został złapany w pułapkę we własnym domu. - Prawda? - dopytywała się, obracając się nieco, żeby na niego spojrzeć. Nie widziała go wyraźnie, bo źródło światła było za jego plecami. - Lubisz taką pogodę? - zapytał. Laura spojrzała znowu w stronę morza. W oddali przeleciała błyskawica. - Uwielbiam. Uwielbiam burzę, potężne grzmoty, ulewę. Richard zrozumiał, że celowo odwróciła się do niego tyłem, żebym mógł podejść bliżej albo się oddalić. Ujął go ten gest, a jednocześnie wzbudził nieufność. A może nagle włączy światło