nikt się nie chowa w szafie. To zajmie tylko kilka minut.
– Pomogę ci. – Idź do kuchni i zrób sobie herbaty. – Madison może wrócić w każdej chwili. – Jeśli ją usłyszę, to wyjdę. Dzieci nie powinny się dowiedzieć, że jestem w Vermoncie. Lucy przesunęła ręką po mokrych włosach . – To wszystko jest obrzydliwe. – Wiem – odparł. Zgarnął nietoperza na rakietę, zajrzał pod łóżko, do szafy i wyszedł na korytarz. Lucy poszła za nim. – A co zrobisz, jeśli kogoś tu znajdziesz? Dasz mu po głowie rakietą? – Wepchnę mu tego nietoperza do gardła – mruknął i otworzył szafę w korytarzu. Przypomniała sobie, że przecież Sebastian doskonale zna ten dom. Nie potrafiła jednak wyobrazić go sobie, gdy jako dwunastolatek z zapałem wykopuje robaki za domem, tak jak teraz J.T. – Czy myślisz, że ten nietoperz zmarł z naturalnych przyczyn? Sebastian szedł korytarzem w stronę przeciwną do kuchni. – Nie zamierzam przeprowadzać mu sekcji zwłok. – Wolę nie myśleć, że ktoś go zabił po to tylko, aby mnie przestraszyć – westchnęła. – To nie myśl – rzucił krótko. – Przeszkadzam ci? – Tak – przyznał. – Zrobię sobie tej herbaty, a ty skończ swoje – powiedziała i zostawiła go samego. Sebastian nie skomentował tego ani słowem. Gdy w kilka minut później pojawił się w kuchni, mruknął tylko: – Dom jest czysty – i poszedł do wyjścia. A w progu dodał: – Wyrzucę tego nietoperza i zostawię rakietę na schodach. Lucy siedziała przy stole nad kubkiem nietkniętej herbaty z rumianku. Myślała o nietoperzu i o pocałunku Sebastiana. Żaden z tych tematów nie działał na nią kojąco. Sebastian wciąż nie wychodził. Stał w progu i patrzył na nią. W świetle zmierzchu szary kolor jego oczu wydawał się jeszcze bardziej nietypowy. – Colin był głupi, że wysyłał cię do mnie. – Nalegał, więc musiałam mu to obiecać – zaczęła się tłumaczyć, ale on jej przerwał: – Wiem. Lucy, nie martw się, już więcej cię nie dotknę. – Do tego potrzeba dwóch osób – powtórzyła jego słowa. Wyszedł, nie odwracając się. Naraz za oknem rozbłysło i rozległ się grzmot, a w chwilę później lunął deszcz. Lucy pomyślała, że Sebastian na pewno zawróci, ale tak się nie stało. Wybiegła na schodki i w jednej chwili przemokła do nitki. Jak to możliwe, by zniknął tak szybko? Wróciła do kuchni, wylała herbatę do zlewu i poszła na górę do sypialni. Tam przebrała się w zwykłą koszulę nocną i wskoczyła do łóżka. Wzięła książkę, jednak w żaden sposób nie mogła się skupić na czytaniu. W kilka minut później usłyszała podjeżdżający pod dom samochód. Madison wpadła do domu tylnymi drzwiami i zawołała