westchnął i popatrzył na chłopców. - Co wam
strzeliło do głowy? - Na liście rzeczy zakazanych, którą nam dałeś, nie było łódki - odpowiedział obronnym tonem malec. - Dlatego myśleliśmy, że możemy sobie popływać. Pierce popatrzył na nich sceptycznie. - Widzę, że jeszcze nie do końca umiecie wyciągać logiczne wnioski. - To był pomysł Benjamina! - powiedział natychmiast drugi z chłopców. - Wcale nie! - Właśnie że tak! - Chłopcy. Pierce nie podniósł głosu, jednak obaj malcy od razu umilkli. Amy zaśmiała się mimo woli. Czując na sobie ich wzrok, pospiesznie zasłoniła dłonią usta. To nerwy. Jest spięta jak nigdy. - Przepraszam - powiedziała. - Oni są świetni, gdy się tak spierają. Pierce uśmiechnął się leciutko. - Są jeszcze lepsi, gdy nie pakują się w tarapaty. Amy przeniosła wzrok na dzieci. Jeden z bliźniaków miał oczy czerwone od płaczu, drugi patrzył zuchwale. Ten widok poruszył ją do głębi. Nagle przepełniły ją nowe uczucia. - Mówiliście, że płyniecie na wschód - zagadnęła. -Chcieliście przepłynąć Atlantyk, żeby dostać się do mamy i taty? Płynęliście do Afryki. Na wspomnienie rodziców zapłakany chłopczyk zamrugał, a jego bródka lekko zadrżała. Serce Amy ścisnęło się boleśnie. Podeszła do malucha, pochyliła się i pogładziła go dłonią po policzku. - Ty jesteś Jeremiah czy Benjamin? - Jeremiah - wydusił z siebie malec. - Posłuchaj mnie, Jeremiah - powiedziała miękko. -Wiem, co teraz czujesz. Mnie też brakuje moich rodziców. Chłopczyk pociągnął noskiem. - Twoja mama i tata pojechali do Afryki? - Nie. Mój tata jest w Kansas. - Urwała, nie bardzo wiedząc, jak powiedzieć dziecku o mamie. - A moja mama jest bardzo, bardzo daleko. - Dalej niż w Afryce? - z podziwem w głosie zapytał Benjamin. - Dalej niż w Afryce. - Uśmiechnęła się do bliźniąt. -Wiecie, co robię, gdy ogarnia mnie straszna tęsknota? Dzieci czekały w napięciu. - Staram się zająć różnymi fajnymi rzeczami.