w jakiejś lagunie. Nieraz namawiała Shey na taką wyprawę,
ale jak do tej pory bezskutecznie. Może od dziś Shey nie będzie już odmawiać przyjaciółce. - Mam spotkanie, na które nie chcę się spóźnić - oznajmiła Tannerowi. - Dlatego musimy wracać. - Masz randkę? - zapytał, mrużąc oczy. - Spotkanie - powtórzyła rzeczowo. - Jakiego rodzaju spotkanie? - nalegał. Zastanawiała się nad odpowiedzią. Chciałbyś wiedzieć, co? - chodziło jej po głowie, jednak uznała, że to zbyt dziecinna odzywka. - Podrzucę cię do portu. Twoi goryle z przyjemnością cię stamtąd odbiorą. Nie mogła się oprzeć pokusie, by się z nim nie podroczyć, choć tak naprawdę nic nie miała do jego ochroniarzy. Wczoraj wieczorem absolutnie się do nich przekonała. Grało się z nimi całkiem miło. Tanner milczał, gdy skierowała łódkę w stronę portu. Wpatrywał się w Shey z dziwnym wyrazem twarzy. Kiedy dopłynęli do brzegu, Shey wysiadła z łodzi i przycumowała ją do nabrzeża. - Było bardzo miło - powiedziała, robiąc krok do tyłu. Tanner milczał. Do diabła, podczas wspólnej przejażdżki książę chyba przeżył coś w rodzaju załamania nerwowego. Zaraz, jak określa się kogoś, z kim nie ma żadnego kontaktu? Katatonik? Chyba coś w tym stylu. Shey weszła ponownie na pokład i zbliżyła się do księcia. - Dobrze się czujesz? Przez całą drogę byłeś jakiś dziwny. - Sam nie wiem - odpowiedział wolno. - Nie wiesz, czy zachowujesz się dziwnie, czy nie wiesz, jak się czujesz? Nadal nic nie mówił, tylko wpatrywał się w nią uporczywie. - Zadzwonię po pomoc - zdecydowała Shey. Chyba rzeczywiście coś z nim nie tak. Czy za doprowadzenie księcia do takiego stanu grozi więzienie? - Oni mi nie pomogą - powiedział nieco pewniej Tanner, choć jego głos nadal był bardzo zmieniony. - W takim razie kto może ci pomóc? - zapytała. - Ty. Tylko ty. Nim Shey się spostrzegła, przyciągnął ją do siebie i posadził sobie na kolanach. Zaczęła się wyrywać, próbując oswobodzić się z jego uścisku, gdy nagle jej wzrok napotkał spojrzenie ciemnobrązowych, otoczonych czarnymi obwódkami oczu. Oczu, które mogą coś ukrywać. Co kryło się za tym spojrzeniem? Kim jest ten człowiek? Shey nie odrywała od niego wzroku i z każdą chwilą coraz bardziej zatapiała się w magicznym blasku jego oczu. Przestała się wyrywać. Nagle coś ją tknęło. Zrobiło się jej gorąco. Tanner jej pragnie, zobaczyła to w jego oczach. Nawet nie usiłował tego ukryć. I ona czuła dokładnie to samo.