tego, czego nie powinna robić. Jak mogła być tak
nierozsądna i pojechać sama z hrabią jego samochodem, dając w ten sposób asumpt do plotek? — Proszę się nie niepokoić — mówił dalej książę. — Chociaż uprzejmość zakazuje mi o to pytać, jestem przekonany, że lady Rothley jest starsza od pani i doskonale potrafi dawać sobie radę sama. 119 — Pani jest bardzo... spontaniczna — powiedziała powoli Tempera, ostrożnie dobierając słowa taka dobra i... delikatna. Nie lubi odmawiać, jeśli się ją o cokolwiek poprosi. — Widzę, że choć jest pani zbyt grzeczna, by to powiedzieć, nie akceptuje pani hrabiego Vincenza Caravargio — zauważył książę. — Nie do mnie należy oceniać, wasza wysokość — odparła Tempera. — Lecz uważam, że Włosi są obdarzeni elokwencją, która, choć dla nich nie jest niczym więcej niż przejawem dobrych manier, często bywa źle odbierana przez Angielki. — Skąd u pani taka znajomość rzeczy? — zdziwił się książę. — Nie sądzę, by w pani wieku i przy sposobie życia, który pani wybrała, panno Riley, mogła pani mieć duże doświadczenie, jeśli chodzi o Włochów. Za późno. Tempera zdała sobie sprawę, że znów zabrnęła w ślepy zaułek. Oto chciała uświadomić księciu, jak prostoduszna i niedoświadczona jest lady Rothley, lecz zamiast poprawić sytuację, być może tylko ją pogorszyła. Książę patrzył na profil Tempery wyraźnie rysujący się na tle nagich skalnych ścian wąwozu. Oboje milczeli. Słychać było szum wody spadającej niewielką kaskadą do sadzawki. — Nie byłem tu od wielu lat — powiedział. — Być może przyda się pani informacja, że niedaleko stąd w ścianie wąwozu jest grota, której nie udało się odkryć żadnemu z moich nauczycieli. Tempera pomyślała, że książę żartuje sobie z niej, chociaż zupełnie mu to nie przystoi. — Ja... nie ukrywam się przed nikim, wasza wysokość powiedziała. — I jestem pewna, że powinnam... wracać do zamku i że... książę nie powinien być tutaj ze mną. 120 — Któż może decydować, co powinienem robić, a czego nie? — spytał książę. — Sam jestem sobie panem. — T...tak... oczywiście, wiem o tym — odrzekła pospiesznie. — Lecz gdyby ktoś nas tu zobaczył, pomyślałby, że to bardzo... niezwykłe. — Mało prawdopodobne, że ktoś nas tu zobaczy — stwierdził. — I to przede wszystkim z tego powodu pani tu przyszła. — Ależ ja nie... spodziewałam się, że wasza wysokość... pójdzie za mną. — Jestem tego świadom — odparł książę. — Lecz niewątpliwie spodziewała się pani, że zechcę jej podziękować za prezent w postaci obrazu? Chciała pani, by to