opustoszała. Zerknął na zegarek. - Muszę już iść.
- Oczywiście. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął kilka monet, aby zapłacić za nietkniętą kawę obojga. Już wstawał, ale nagle usiadł z powrotem. - I co dalej będzie? - Znaczy, co ja zamierzam? Przytaknął. - Nie wiem, czy mam powiedzieć o tym Karo... - odrzekła z wahaniem. - Chyba, że tobie na tym zależy. Myślisz, że powinniśmy ją poinformować? Policzki Matthew zaczynały przybierać normalny kolor. - Na pewno w normalnej rodzinie... to znaczy, w normalnym, zdrowym małżeństwie odpowiedź powinna brzmieć „tak". - Wziął głęboki oddech. - Ale tej rodzinie daleko do normalności, teraz to do mnie dotarło... Sylwia pokiwała głową. Wciąż było jej niedobrze, zresztą jak przez całą noc. Brak snu i wczesne wstawanie nigdy jej nie służyły, tym razem jednak przeżywała prawdziwy koszmar. - Nic jej nie powiem - zdecydowała po chwili. - A co do reszty... postąpisz, jak uważasz. Przez cały dzień nie mógł otrząsnąć się z szoku na tyle, by w pełni uświadomić sobie potworność tego, co usłyszał od Sylwii. Później okazało się, że nawet nie pamiętał, co się działo w biurze. Dłubał coś tam razem z Kat i Fairbairnem przy projekcie szpitala, lecz był to minimalny wkład z jego strony. Około szóstej uznał, że nie wraca do domu, tak jak kilka razy przedtem. Zresztą Aethiopia nigdy nie była jego prawdziwym domem. Zastanawiał się, jak ma się zachować w sprawie Imogen, kiedy w końcu tam dotrze. Chyba nie mógł nic zrobić ani w żaden sposób pomóc... Musisz powiedzieć Karo, odezwał się wewnętrzny głos. Po co, zadał sobie pytanie. Żeby ją unieszczęśliwić? Żeby zasiać w jej umyśle ohydne podejrzenia? Podejrzenia, których potem nigdy nie da się do końca wykorzenić? Wywołać między nimi jeszcze więcej niesnasek? Przecież tym dwóm potworom, Imogen i Flic, dokładnie o to chodziło... 118 Ten sam cichy głos skarcił go za tchórzostwo. Ukrywanie czegoś takiego przed żoną to absolutny brak odpowiedzialności. I tak się dowie, a wtedy będzie sto razy gorzej. Prawda. Z drugiej strony, jeśli jej powie, czeka go paskudna walka. A jeśli zostanie mu jeszcze odrobina godności, będzie musiał walczyć do końca. One albo ja. Gdyby do tego doszło, musi być gotowy na przegraną. Bo w sprawach tego rodzaju, kiedy matka i dzieci występują przeciwko ojczymowi, mężczyzna na ogół przegrywa. Lepiej dmuchać na zimne - uzna Karolina, nawet jeśli jakaś jej cząstka będzie wiedziała, że Imogen kłamie. Nie ma dymu bez ognia - przywoła stare przysłowie. Może dojść do wniosku, że nie wolno jej zostawiać go samego z dziewczynkami, nawet z Chloe. Zwłaszcza z Chloe. Tylko na wszelki wypadek. Nie, jeszcze jej nic nie powie. 19. - Pamiętasz o tym golfowym weekendzie mojej firmy? - spytał