- Najwyraźniej bardzo ci zależy na tym apartamencie. Oferujesz dużo więcej, niż jest wart. Dlaczego? Zdrowy rozsądek wskazuje, że musi być jakiś powód. Bo chyba nie chodzi o akt dobroczynności?

  • Piotr

- Najwyraźniej bardzo ci zależy na tym apartamencie. Oferujesz dużo więcej, niż jest wart. Dlaczego? Zdrowy rozsądek wskazuje, że musi być jakiś powód. Bo chyba nie chodzi o akt dobroczynności?

27 June 2022 by Piotr

- Uśmiechnęła się słabo i potrząsnęła głową. - Najpewniej uważasz, że jestem tak zachłanna, że bez pytania zaakceptuję twoją propozycję. Chcesz mi dać czek bez pokrycia albo wiesz o tym apartamencie coś, co podnosi jego wartość. Musi być jakiś powód twojego postępowania - powtórzyła, wzruszając ramionami – bo inaczej po co miałbyś to robić? - Wszystko w życiu oceniasz w ten sposób? - zapytał, nie kryjąc pogardy. - Przez pryzmat pieniędzy? On ośmielał sie ją osądzać i traktować z pogardą? Jakim cudem zdołał tak odwrócić sytuację? - To umowa finansowa, a apartament jest dobrem materialnym - odpowiedziała twardo. – Nie zgodzę się na twoją propozycję bez niezależnej wyceny. - Kwestionujesz moje słowo? Bella nie chciała się poddać. - Tak. Wymamrotał coś, co jak podejrzewała, nie było dla niej pochlebne i szybkim ruchem pochwycił ją za nadgarstki. - Zabierz ręce! - krzyknęła ostro, próbując się uwolnić. Edward zamierzał tylko skanalizować swoją wściekłość, potrząsając nią, jednak w chwili, gdy zaczęli się szarpać, miejsce logicznego myślenia zajęły zupełnie inne uczucia. - Puść mnie! - warknęła Bella przez zaciśnięte zęby, ale na swoje nieszczęście spojrzała mu w oczy i natychmiast wszystkie racjonalne argumenty wywietrzały jej z głowy. Edward pochylił się i pocałował ją gwałtownie w czubek głowy. Przytrzymał jej nadgarstki jedną dłonią, a palce drugiej wsunął jej we włosy. Wyobraźnią Belli zawładnęły erotyczne obrazy, przenosząc ją tam, gdzie ziemia spotyka się z niebem, a kobieta wznosi na wyżyny w ramionach kochanka, tam gdzie oboje dzielą najbardziej zachwycającą, ludzką pasję, pragnienie i miłość... Edward czuł jej serce tłukące się w piersi, jak u schwytanego w dłoń ptaka. Co takiego było w tej bladej, nieznośnej buntowniczce, co kazało mu przekraczać nieprzekraczalne dotąd granice? W głowie kłębiły mu się myśli, o jakie się nigdy nie podejrzewał. Zaczerpnął tchu i potrząsnął głową, jak gdyby chciał odegnać niechciane emocje. Jego ciało ogarnął żar, podobny do tego, jakim emanowały piaski pustyni pod południowym słońcem. Bella była jak oaza, tylko w niej mógł ugasić swoje pragnienie. I tak jak oaza wędrowca na pustyni wabiła go do siebie, mamiąc. W dawnych czasach poprosiłby mędrca, żeby zdjął z niego urok, który na niego rzuciła, ale teraz czuł, że i on ma nad nią taką samą władzę. Szaleńcze bicie jej serca pod jego dłonią powiedziało mu, jak bardzo go pragnie, a jego własna reakcja zdradziła, jak bardzo on pragnął jej. To pragnienie wypełniało umysł i ciało, było siłą napędową, bez której nie umiał już żyć. W dawnych czasach nic nie mogłoby go powstrzymać od uczynienia tej bladej uwodzicielki swoją niewolnicą i zamknięcia jej w luksusach haremu, gdzie nie mogłoby jej podziwiać żadne inne męskie oko, gdzie byłaby poza zasięgiem pożądliwych męskich dłoni. Teraz jednak... Zmusił się, by ją puścić. Pozwolił jej odejść. Dlaczego więc stała tam, patrząc...? Bella ocknęła się i szybkimi, bezładnymi ruchami wygładziła ubranie. - Zły ruch! - rzuciła jadowicie. - Jeżeli chciałeś mnie w ten sposób przekonać do sprzedaży apartamentu, to ci się nie udało! Zanim zdołał odpowiedzieć, okręciła się na pięcie i wybiegła, zatrzaskując za sobą drzwi i pozostawiając jego nawoływanie bez odpowiedzi. ROZDZIAŁ ÓSMY Bella zachowała się zdecydowanie nierozsądnie, wybiegając na dwór bez torebki, kapelusza i okularów przeciwsłonecznych, a teraz stała w gorącym słońcu i mrużyła oczy, spoglądając na budynek. Mogła wrócić. Powinna wrócić. Ale nie zamierzała tego robić. Czy bała się tego, co mogłoby się wydarzyć? Tak, chociaż to nie Edward był źródłem jej obaw. Intuicyjnie wiedziała, że on nie zmuszałby jej do niczego, czuła jednak, że nie potrafiłaby mu się oprzeć i to budziło w niej lęk. Gdyby nie moralne zobowiązanie wobec Kate i jej synka, mogłaby po prostu wyjechać i pozostawić apartament Tariqowi. W życiu jest dużo rzeczy ważniejszych od pieniędzy, a jedne z ważniejszych to komfort psychiczny i szacunek do samego siebie. Teraz, kiedy pozostawała poza zasięgiem jego wpływu, mogła pomyśleć jaśniej o tym, co się między nimi wydarzyło. Odkrycie, że odziedziczyła naturę po ojcu, przyprawiało ją o sprzeczne emocje. Złość, strach, chęć walki z własną naturą z jednej strony, z drugiej pragnienia, których nawet nie potrafiłaby, czy też może obawiałaby się nazwać. Stała na ulicy, mrużąc oczy i marszcząc nos, starając się znaleźć właściwe określenie obecnego stanu ducha. Najbliższe wydało jej się opisanie go jako stania na moście i patrzenia w nieruchomą, głęboką wodę ze świadomością, że jest zbyt blisko krawędzi i że dla własnego bezpieczeństwa powinna się cofnąć. Ale zamiast tego, jeszcze bardziej przybliża się do krawędzi, tak jakby chciała sprawdzić, jak dalece może podjąć ryzyko. Czy podświadomie chciała rzucić się z mostu? Czy chciała zgłębić to, co kryło się w nieznanej, czarnej toni? Edward obserwował ją z okna apartamentu. Gdyby za nią pobiegł, z pewnością wzbudziliby ogólne zainteresowanie, a tego sobie nie życzył. Co się z nim działo? Zachowywał się z lekkomyślnością, której nigdy nie pochwalał u innych. Reakcja Belli na propozycję kupna apartamentu wciąż drażniła jego dumę. Czy chciała wymusić na nim podniesienie ceny? Czuł gorzki smak pogardy, tylko nie wiedział, czy dla niej, czy dla siebie samego? Niczego bardziej nie pragnął, niż jak najszybciej doprowadzić do zakończenia tej niebezpiecznej, nie tylko z powodu Ara Volturi, sytuacji. Mógł tak poprowadzić całą sprawę, by Bella otrzymała oficjalną odmowę odzyskania apartamentu na korzyść rekompensaty w gotówce. Ale to oznaczałoby wmieszanie w sprawę osób postronnych, a w konsekwencji plotki. O niej, o nim, o nocach, które spędzili pod tym samym dachem. Wszystko to, czego nie znosił. Władca oczywiście wiedział, że Edward nie mógł opuścić apartamentu przed zidentyfikowaniem Mika. Ale Edward miał własne powody, by nie chcieć uczynić swoich tajemnic własnością publiczną. Zmarnował już zbyt wiele czasu na problemy z panną Bellą Swan. Czas było z tym skończyć. Miał dużo ciekawszych zajęć. Zamierzał odtworzyć legendarne wiszące ogrody z Mjenat i zamienić je w miejsce, którym mogliby cieszyć oczy i serca liczni, a nie tylko wybrani. Inni ludzie pozostawiali po sobie potomków. On chciał pozostawić po sobie taki właśnie ślad. To było jego marzenie i cel życia. Jedna długonoga blondynka nie mogła tego zmienić. Edward spojrzał na zegarek. Jeżeli zaraz nie wyjdzie, spóźni się na umówione spotkanie. Dlaczego ona nie wraca? Co znowu wymyśliła? Całe szczęście, że istnieją klimatyzowane centra handlowe, pomyślała z ulgą Bella, kiedy w końcu udało jej się schronić przed palącym słońcem. W godzinę później, kiedy ochłonęła, postanowiła starać się o jak najszybsze uzyskanie decyzji w kwestii własności apartamentu. Nawet gdyby miała koczować w odpowiednim urzędzie, dopóki nie dostanie odpowiedzi. Najpierw jednak musiała wrócić do apartamentu i odzyskać swoją torebkę. Zamrugała w oślepiającym blasku słonecznym i zatrzymała się na moment, żeby przyzwyczaić wzrok. Zdążyła zrobić tylko kilka kroków, kiedy nagle znikąd pojawił się samochód i błyskawicznie zbliżył do niej. Jego kierowca nie patrzył na nią, zajęty rozmową przez komórkę. Bella widziała go, ale strach przygwoździł ją do miejsca. Nagle pochwyciły ją jakieś silne dłonie i na wpół ciągnąc, na wpół pchając, usunęły z drogi pojazdu, który przemknął obok, porykując silnikiem. Cały incydent trwał zaledwie kilka sekund, ale Bella zdawała sobie sprawę, że to mogły być ostatnie sekundy jej życia. Odwróciła się, żeby podziękować swojemu wybawcy. Okazał się nim niewysoki mężczyzna w średnim wieku, z całą pewnością Arab, choć ubrany po europejsku. - Dobrze się pani czuje? - zapytał uprzejmie. Bella skinęła głową, chociaż poczuła nagłe osłabienie. - Nie było go, kiedy spojrzałam na drogę – starała się usprawiedliwić. - Pojawił się tak nagle i nie widział mnie, bo rozmawiał przez komórkę. - Jej chaotyczne słowa drżały w popołudniowym upale. Popatrzyła w stronę, z której pojawił się samochód, a jej wybawca ujął ją pod ramię i przeprowadził przez ulicę. - Bardzo panu dziękuję - zaczęła jeszcze raz, ale on tylko potrząsnął głową, odwrócił się i zniknął w tłumie opuszczającym centrum handlowe. Bella tymczasem dotarła do apartamentu. Wciąż czuła się słabo. W holu było chłodno, ale jej serce biło nieregularnie, a na czole pojawiły się kropelki potu. Jednak przyczyną jej niepokoju nie było przeżycie z samochodem, tylko myśli o Edwardzie. Kiedy jechała windą, żołądek podchodził jej do gardła. W pięć minut później stała przed głównym wejściem. Automatycznie sięgnęła po klucz i przypomniała sobie, że nie zabrała torebki. Wejście na dole było w ciągu dnia otwarte, więc wcześniej jej nie potrzebowała. Bez klucza-karty nie miała możliwości wejść do środka. Mogła spróbować tylko jednego. Wyprostowała się i sięgnęła do dzwonka. Ze środka nie dobiegi żaden dźwięk. Najprawdopodobniej Edward spał. A jeżeli się obudzi i uzna jej powrót za zaproszenie do kontynuowania zabawy tam, gdzie ją przerwali? Czy zdoła mu się oprzeć? Gdyby naprawdę tego nie chciała, nie budowałaby tak drobiazgowego scenariusza tego, co mogło się zdarzyć... Zadzwoniła jeszcze raz. Nic. Najmniejszego odzewu. Zrezygnowana, oparła się o ścianę. - Więc co zrobimy z tą młodą kobietą, która chce odzyskać apartament? - Władca zasznurował wargi i dodał mimochodem: - Pochodzi z rasy twojego ojca, prawda? Źrenice Edwarda się zwęziły.

Posted in: Bez kategorii Tagged: jakich facetów unikać, kozidrak wiek, noc poślubna,

Najczęściej czytane:

. ...

- Czy to nie zmartwiło was obojga? - Trochę. - Matthew znów cofnął się myślą do rozdrażnienia, jakie wkradło się pomiędzy nich pod sam koniec. Starał się odepchnąć od ... [Read more...]

Zerknął na salę i natrafiwszy na pełne współczucia oczy Sylwii,

zawstydził się swej słabości w obliczu niezwykłej siły teściowej. - Panie Gardner, proszę cofnąć się myślą do ostatnich kilku dni spędzonych z żoną. Czy nasuwa się panu coś, co dałoby jej ... [Read more...]

ją tylko ze względu na Karo.

Zwalczyła pokusę, zgasiła światło i opuściła sypialnię. Minęła pokój Chloe, łazienkę i weszła do Flic. Nic, czego nie mogłaby się spodziewać, przynajmniej na ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 otwartedrzwi.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste