- Dobrze, odbiję sobie, idąc na któryś z następnych wykładów
Bryana i wtedy ja też wam nic nie powiem. - Będziesz miała wiele okazji, skoro przyjechał tu na cały semestr. Audytorium było dosłownie nabite, pewnie zresztą właśnie z tego powodu nie zauważyłam Bobby'ego, a on nas. Oczywiście najwięcej było studentów, ale przyszła też masa innych ludzi. Cóż, temat jest interesujący dla wielu osób, ponadto pewnie poszła fama, że wykładowca opowiada naprawdę pasjonująco. - Myślisz, że niektórzy z twoich świrniętych też przyszli? - Bądź tak miła i nie nazywaj moich pacjentów w podobny sposób. Nie wiem, może ktoś był, to dla nich fascynujący temat. Bryan opowiada między innymi o różnicach między głębokimi wierzeniami a chwilowymi modami, na przykład na bale wampirów, co ma obecnie miejsce. Stacey nachyliła się ku przyjaciółce. - Jak myślisz, ile mówi z tego, co wie, a ile ukrywa? - Nie wiem. - Zawahała się. - Ale oczekuje mojej pomocy. - Twojej pomocy? Niby w czym? - Jego zdaniem szykuje się tutaj taka sama impreza jak w Transylwanii, a ja mogę się o tym dowiedzieć od któregoś z moich pacjentów. RS 139 - I co ty na to? Jessica wykonała nieokreślony gest. - Nie mam prawa powtarzać tego, co pacjent zdradził mi w zaufaniu. - Jesteś tym wszystkim zdenerwowana, przyznaj. Jessica skinęła głową. - To jest takie uczucie, jakby się wiedziało, że coś się wydarzy, lecz nie mogło się temu w żaden sposób zapobiec. - Rozumiem. Ja też się zastanawiam, co się dzieje i co to wszystko właściwie oznacza, odkąd dowiedziałam się od Bobby'ego, że Bryan chodził na policję. - I co Bobby o tym sądzi? Stacey już otwierała usta, lecz Jessica ostrzegawczo zmarszczyła brwi, dając znak, że przestały być same. Wrócił Bryan. Jessica patrzyła na niego, w pierwszej chwili mogąc myśleć tylko o ich wspólnej nocy, o niczym innym. Co ona mu powie? Czym wytłumaczy swoje zachowanie? Oczywiście w obecnych czasach nie musiała się przed nikim tłumaczyć, nawet przed samą sobą, lecz w głębi serca czuła potrzebę wyjaśnień. Z drugiej strony bała się, że on nie przeżył tego w podobny sposób jak ona, dla niej było to coś jedynego w swoim rodzaju, a nie tylko zwykły seks. To, co między nimi zaszło, obudziło w jej sercu najgłębsze przekonanie, że zostali dla siebie stworzeni, że żadna siła - ani niebiańska, ani diabelska - nie mogłaby zniweczyć tego przeznaczenia. Cóż, nadeszła więc ta niezręczna chwila, kiedy musieli spojrzeć sobie w oczy i odezwać się do siebie. RS 140 Jessica niepotrzebnie obawiała się niezręczności i zakłopotania. Było gorzej. Nieporównywalnie gorzej. Bryan miał posępny wyraz twarzy i bardzo ponury wzrok. - Mary nie żyje - oznajmił i zwiesił głowę. RS 141